Prof. Karol Modzelewski o sprawiedliwości społecznej, wolności, równości, braterstwie…

Rozczarowany bojownik W młodości uwiodlo go marzenie o sprawiedliwej Polsce, w średnim wieku badał historię, która jest nauczycielką życia, w ostatnich latach gorzko komentowal polityczny bałagan. Teraz już go nic ma, odszedł kolejny mądry człowiek. Robi się pusto.

Jeszcze trzy tygodnie temu, już mocno schorowany, bez agresji, z łagodnym półuśmiechem mędrca, mówił, że na naszych oczach przyfastrowuje się mit Solidarności do rządu. I z naciskiem podkreślał: „Tylko że tamtej solidarności już nie ma”.

Znak zrozumienia i bezsilności.

To znak przesłany przez mądrego człowieka, który wiedział, że agresja, zawiść, zapiekłość prowadzą nas, cały kraj, w ślepy zaułek.

Było też marzenie o tym, by głową państwa był ktoś szlachetny i mądry, ktoś, kto ma piękny życiorys, kto się nie upaprał polityką, mimo że w niej był zanurzony, i kto po latach nie liczył na żadne profity płynące z tego zaangażowania, i nie przeliczał swoich krzywd na złotówki. Modzelewski.

Nowa władza ma budować nowy porządek. A nie płacić tym, którzy się przyczynili do jej ustanowienia, bo znaczyłoby to, że walczyli o nią nie dla zasady, ale dla profitów. Sądzę. że takie myślenie było godne.

]ego ideałem był ustrój oparty na sprawiedliwości społecznej , a tu na fundamencie buntu, którego był twarzą obok Kuronia i Adama Michnika, powstał żarłoczny kapitalizm i przez lata „W wolnej Polsce gloryflkowano nierówność” i „upiększano rzeczywistość”!

Nie powiedział tego wprost, ale sens jego oburzenia jest taki, że oto robotnicy obalili ustrój, który koślawo, ale jednak, starał się zachować przynajmniej pozory egalitaryzmu, i sami ściągnęli sobie na głowę kapitalistyczny porządek, i to jeszcze w wersji najbardziej bezwzględnej z możliwych. Dlatego „wkurzył się”, gdy na którejś rocznicy sierpniowego strajku Lech Wałęsa powiedział: „Walczyliśmy o kapitalizm i zwyciężyliśmy”.

„Nie siedziałbym w więzieniu za kapitalizm nie tylko osiem i pół roku, ale ani miesiąca, ani tygodnia” replikował wtedy Modzelewski, a przy innej okazji dodał: „On się sam robi, więc po co? (…) jeżeli nadstawiać tyłek, to w imię czegoś, co ma charakter ideału”

Jeśli człowiek w tej drodze do dorosłości nie wyzbył się zasad moralnych, to pozostaje na marginesie zdarzeń ze swoim systemem wartości i żyje przykładnie, a jeśli gdzieś je zagubił, to może wszystko, zwłaszcza w polityce, która jest obszarem szczególnie chętnie zasiedlanym przez ludzi gotowych wykonać każdą moralną i intelektualną woltę, byle tylko zachować przywileje. I poczucie bezkarności.

No, a Modzelewski wyznał: „Poczuwam się do winy”; choć niczemu nie był winien.

Poczuwał się dlatego, że w latach 60. był jednym z liderów ruchu sprzeciwu przeciwko PRL-owskiemu ustrojowi.

Dlatego z gorzką samoświadomością mówił w ostatnich latach rzeczy, na mówienie których nie mieli odwagi albo intelektualnej potencji inni aktorzy tamtych zdarzeń i następujący po nich dzisiejsi politycy: „Z triady wolność, równość, braterstwo ponieśliśmy na polu tych dwóch ostatnich poważną porażkę. Wyszła nam tylko wolność. Ale bez równości i braterstwa jest zagrożona i może ograniczyć się do wolności przepływu kapitału finansowego”!

Wiedział, że to się dobrze nie skończy. ,,Jak jest taka dysharmonia między globalną ekonomią a partykularną polityką, to napięcie musi znaleźć ujście” mówił z perspektywy, z której polscy politycy nie potrafią spojrzeć na rzeczywistość.

No i zapowiadał, że „będzie się działo, bo ludzie są coraz bardziej wkurzeni, a ludzie działają, jak się wkurzą”.

Źródło: „Wprost” 12 maja 2019, Leszek Bugajski

Related Post